niedziela, 10 listopada 2013

Z INTERNETU: WIELKA HISTORIA OZDROWIENIA PRZEZ BIEGANIE

Kiedyś moja koleżanka powiedziała do mnie, pepsi ja twoich rad nie mogę, a nawet nie chcę już słuchać, bo ty jesteś jakimś pierdolniętym w czaszkę cyborgiem. Zaś ja chociaż uważam, że w przyjaźni nie należy o sobie za dużo opowiadać, a już na pewno nie siedzieć w przeszłości, kogo to obchodzi, to jednak w celu wytłumaczenia się z bardzo nieprawdziwego cyborgostwa mi przypisanego, wyłuszczyłam jej w skrócie moją drogę, od niezdarnej osoby z nadwagą do dzisiejszej też przecież bardzo niedoskonałej pepsi eliot.
Państwu natomiast postaram się w pigule składającej się z dziesięciu punktów wyłuszczyć co takiego zyskałam z biegania i co najważniejsze, każdy mógłby z łatwością podobnych przychodów zaczerpnąć.
Wszystkim czytelnikom tego bloga prawdopodobnie jest wiadomo, że bieganie uleczyło mnie, zaznaczam całkiem nieświadomie i mimowolnie z silnej nerwicy lękowej, którą bawiłam się od dziecka „leczonej” farmakologicznymi środkami na uspokojenie, gdzie pierwszy dostałam mając 13 lat. Wiele lat koszmarnego strachu zostało odcięte po czterech miesiącach biegania. Biegam i nigdy paniczne szaleństwo nie powróciło, nawet doszło do tego, że zniknął strach przed tym, że może powrócić. I o tym tak na prawdę jest moja pierwsza książka „Biegam, bo muszę” pisana zawiłym językiem maniaczki kodu, wprawdzie w pierwszej osobie, ale to nie ja jestem jej bohaterką, a jakaś tam dziwna kobieta, lecz jedno od początku do końca jest moje, mój paniczny strach akurat, a potem jego uzdrowienie.


Co daje bieganie?
10 ważnych profitów
1. Skupienie, czyli ostrość
Bieganie wyrabia rodzaj wyostrzenia twojego organizmu i nie mam teraz na myśli mięśni. Skoro jesteś nastawiony na bieganie, dotrzymywanie kroku przez siebie wyznaczonego, nie chcesz aby zabrakło ci powietrza, nie planujesz skurczów w nogach, kiedy chcesz być pewny swoich zasobów biegaczych, okazuje się, że na każdym kroku zaczynasz ćwiczyć swoją ostrość. To skupienie twojego organizmu ćwiczone praktycznie każdega dnia sprawia, że stajesz się ostry. Bieganie jest jednym z najlepszych fokusowych wzmacniaczy z którymi możesz mieć w życiu do czynienia. Fakt, że twoje ciało jest coraz sprawniejsze i lepsze jest właśnie konsekwencją stale ostrzonego skupienia
2. Dyscyplina
Don’t believe in hype. Uwierzcie, bieganie nie jest przereklamowane. To nie jest żadna wielka rzecz, że wychodzisz z łóżka, zakładasz buty, albo nie i idziesz biegać. Jednak fakt, że robisz to nieustannie, dzień po dniu staje się faktycznie wielką rzeczą, gdyż potrzeba właśnie dyscypliny, żeby to robić.
3. Świadomość
Nie możesz uruchomić autopilota. Musisz uważać gdzie wylądujesz z następnym krokiem. Podążasz pewną drogą, a jeżeli robisz to stale, dzień po dniu pewien rodzaj świadomości zaczyna się w tobie budować. Nie mam na myśli jakiegoś zmuszania się do tego, ale po prostu bycie obecnym robi się zsynchronizowane z bieganiem. I właśnie od tego dnia, kiedy na tym polu poczułam się pewniej, uruchomiwszy właśnie taki rodzaj medytacji ruchowej „Moving Meditation” moje stany lękowe zaczęły słabnąć.
4. Nieograniczona wolność
To już zalatuje oczywiście truizmem, ale będę kontynuować. Do biegania nie potrzebujesz wiele, albo nawet nic. Nie wymaga żadnego wręcz sprzętu, buty lub na bosaka i możesz to zrobić dosłownie wszędzie, ulicami miast, ścieżkami górskimi, czy leśnymi duktami.
5. Poprawa metabolizmu
Bieganie mamy we krwi dosłownie. Dzieci zaczynają biegać na palcach, a nie chodzić pięta palce. Jeżeli porównasz bieganie do współczesnego stylu życia, to zobaczysz ogromną różnicę. Biegając jednocześnie tworzysz ze swojego organizmu niezawodną i o wiele zdrowszą biologiczną maszynę.
6. Odchudzanie
To działa dwutorowo. Dużo biegasz, masz przyspieszony metabolizm i pozbywasz się szybciej tłuszczu i drugi tor, chcesz dużo biegać to czujesz, że musisz mniej ważyć i patrzysz na to co jesz. Tak jest najprościej.
7. Rozwiązywanie problemów
Podczas biegania masz dostęp do dużej części mózgu, która zwykle zajęta jest wykonywaniem innych czynności. Jeżeli masz biegać pół godziny, czy jedną, czy dwie zawsze pozwól umysłowi swobodnie wędrować. To niejakie odpuszczenie często prowadzi do niespodziewanych rozwiązań twoich problemów, w tym tych najbardziej irytujących. Moja głowa pracuje dla mnie mimochodem za każdym razem kiedy biegam.
8. Współczucie
Kiedy dajesz z siebie dużo na treningu, leje się z ciebie pot i czujesz, że jesteś bardzo wyczerpany, rodzi się w tobie rodzaj współczucia dla innych ludzi. Stajesz się bardziej otwarty, wyrozumiały i cierpliwy. Każdy się z czymś zmaga, każdy ma swoje wyzwania i każdy tak jak ty ma swoją linię mety. Wszyscy jesteśmy tak na prawdę w tym osamotnieni.
9. Równowaga emocjonalna
Kiedy miałbyś być przez dłuższy czas bardzo zły, albo kiedy byłbyś nawet w depresji, ale biegasz bo siedzisz w tym to zabrakłoby ci paliwa na bieganie. Takie zużycie emocjonalne potrzebuje paliwa, ale ty potrzebujesz przecież paliwa do biegania i następuje samoistna równowaga. Dzięki bieganiu będziesz mógł zawsze zobaczyć swoje problemy z pewnej perspektywy i często zrezygnujesz z wyciągania pochopnych wniosków, aby wejść w oświecenie. Bieganie zawsze daje równowagę.
10. Długoterminowe planowanie
Jeżeli dużo biegasz musi przyjść ci w końcu do głowy pomysł, żeby się zmierzyć w jakimś biegu. Zwykle zaczynasz marzyć o swoim pierwszym w życiu maratonie, czy też półmaratonie. To jest wielkie wyzwanie dla biegacza amatora i chcąc nie chcąc musisz zacząć planowanie z wyprzedzeniem, jak się do tego przygotować. Stajesz się cierpliwy i metodyczny, co nawet ciebie samego dziwi, gdyż nawet tylko samo szkolenie do takiego wydarzenia może trwać parę miesięcy.
Tak, jesteś biegaczem.
Niektórzy ludzie pytali mnie, dlaczego zapisałam się na maraton, chociaż nigdy nie biegłam więcej niż 10,5 kilometra na raz ( 3 okrążenia krakowskich błoń) i do tego przede wszystkim biegałam na bieżni, a nie w terenie, czyli nawet bardzo rzadko po tych alejkach przy błoniach i stukali się w głowę. Odpowiadałam im, że jedynym powodem dla którego zdecydowałam się pobiec maraton była ciekawość, jak to jest przebiec maraton.
Kiedy wyobrazicie sobie idealnie kulistą postać, która przyszła, a może wtoczyła się do klubu fitness i ledwo szła na bieżni, niezgrabną, ciężką i nieskoordynowaną ruchowo pepsi eliot, w sensie ścisłym zaprzeczenie skupienia i ostrości to zrozumiecie, że moim największym problemem była szybkość, a dokładniej jej brak.
Żeby kiedykolwiek przyszła ci ochota na przebiegnięcie maratonu, musisz sobie uświadomić, że masz na to maksymalnie 5 i pół godziny, gdyż maruderzy, którzy nawet dotrą do mety poza tym czasem i tak nie będą sklasyfikowani.
Jeżeli nie będziesz umiał osiągnąć jako takiej szybkości nie ma co nawet myśleć o maratonie. Kiedy po pewnym czasie mój metabolizm uległ przyspieszeniu, przeszłam na dietę, wtedy wydawało mi się dla biegacza doskonałą, zaczęłam tracić kilogramy, przez co każdego dnia łatwiej mi się biegało, uświadomiłam sobie, że owszem biegam, ale bardzo powoli, czyli, że na tym polu robię znikome postępy. Oczywiście na początku przejście od prędkości powolnego chodu do truchtu, było sporą różnicą, ale potem wszystko stanęło w miejscu. Przychodziłam na paczkę, nastawiałam na bieżni czas 50 minut i po prostu biegłam ile się w tym czasie pobiegło i nie było żadnego progresu.
Postępy zaczęły się dopiero wtedy, kiedy zmieniłam metodę i zainaugurowałam nastawianie na bieżni 10 kilometrów, czyli dystans, a nie czas.
Sama z siebie zaczęłam szybciej biegać, chcąc po prostu skrócić trening.
Tak działa mój organizm we wszystkim, jak najszybciej wykonaj zadanie i zacznij wreszcie odpoczywać!
Mniej więcej po dwóch latach biegania, mnie to zajęło, aż tyle czasu, gdyż na prawdę materiał początkowy był beznadziejny, postanowiłam przymierzyć się do maratonu. Kupiłam odpowiednią prasę o bieganiu i przeczytałam jedno zdanie, które wlazło mi natychmiast do świadomości.
Wystarczy jak biegasz 50 kilometrów tygodniowo, to masz wszelkie parametry spełnione, żeby przebiec maraton. Nikt nie wspominał, że to ma nie być bieżnia.
Biegałam wtedy zwykle tydzień w tydzień 50 kilometrów, w tym kilka razy w miesięcy właśnie 3 razy błonia krakowskie dookoła, a resztę na bieżni. Ponieważ w końcu doszło do tego, że maraton przebiegłam w czasie 4 i pół godziny mogę teraz kilka uwag dla początkujących Państwu zarzucić:
1. Proś o radę, bo bieganie ponad 42 kilometry na raz, to poważna sprawa
Miałam szczęście spotkać wielu ludzi, którzy byli bardziej doświadczeni niż ja, ale nie zechciałam ich słuchać. Nie pobiegłam wcześniej dłuższego dystansu, nie badałam swojego tętna, a teraz wiem, że każda rada jaką dostałam od nich była bezcenna. Z perspektywy czasu, widzę, że gdybym ich posłuchała, prawdopodobnie skończyłabym maraton z o wiele wyższą lokatą. Co więcej, mogłam narazić się na poważne kłopoty ze zdrowiem w związku z niemierzeniem swojego tętna, miałam po prostu dużo szczęścia, że w wyniku bardzo regularnych treningów moje tętno spoczynkowe bardzo się już obniżyło.
2. Żadne wolne węgle
Kiedy uczyłam się biegać przeszłam na wydawałoby się cudowną dietę dla biegaczy, czyli wysoko węglowodanową, ale tak na prawdę ta moja dieta z wolnymi węglowodanami, w tym chleba żytniego na zakwasie z wielką ilością błonnika nie sprawdziła się na maratonie, gdyż podczas rzeczonego spędziłam w sumie ponad pół godziny w toalecie. Nie jednej.
Dzisiaj jadłabym raczej tylko węglowodany proste, które praktycznie bez trawienia zamieniają się w energię i na 3 dni przed maratonem żadnego wolnego węgla!
3. Zaczynaj powoli
Wiedziałam, że będzie trzeba zacząć bardzo powoli, a pokusa, aby nadążyć za resztą plutonu jest bardzo duża. Więc, zaczęłam naprawdę powoli. Przeczytałam, że jest to jeden z największych błędów w maratonie: zacząć szybciej, a po pięciu kilometrach zacząć się dusić. Lepiej gromadzić paliwo, tym bardziej kiedy nie wiesz nawet czy ci go starczy na połowę tego dystansu.
4. Nie świruj w trakcie
Po przebiegnięciu 15 kilometrów, moje regularne treningi z szybkim bieganiem plus adrenalina związana z maratonem uświadomiły mi, że ja się tak wlekę, a przecież mam masę sił. Od początku biegłam z dwoma osobami, moimi przyjaciółmi, postanowiłam im uciec. Postanowiłam uciec dwojgu młodszym ode mnie i bardzo sprawnym ludziom. To się nie mogło dobrze skończyć. Kiedy tylko zorientowali się co robię, nie tylko, że szybko mnie dogonili, ale jeszcze nie poczekali kiedy miałam kolejny atak błonnika w wolnych węglowodanach. Wyszłam z tojtoja, a ich oczywiście nie było, taki prztyczek w nos, bo mieliśmy biec razem cały maraton. Rozpoczęłam gonitwę na 20 kilometrze i dogoniłam ich nieprawdopodobnie wykończona na 32- gim kilometrze, a przecież wszyscy przestrzegają właśnie przed tym za chwilę strasznym 35-tym kilometrem, kiedy ciało, a niekiedy właśnie tylko głowa mówi nie.
Miałam książkowy wręcz kryzys na 35-tym kilometrze, kiedy to właśnie nie ciało, tylko głowa odmówiła współpracy. Na nic się zdawały tłumaczenia, że jeszcze zostało tylko 7 kilometrów, czyli mniej niż zwykła przebieżka treningowa. Głowa zaczęła zdziwiać do tego stopnia, że musiałam się zatrzymać na chwilę i zjeść banana, którym mnie na trasie poczęstowano.
5. Mierz puls i te rzeczy
Nie mierzyłam swojego pulsu wcześniej, jedynie łapiąc się za rączki techno gyma, to na prawdę za mało. Nie znałam swojego tętna maksa, ani nic takiego. Nie wiedziałam na jakim tętnie kwaszę mięśnie. Wiedziałam tylko, że mam niskie ciśnienie tętnicze. Podczas biegu bardzo brakowało mi wiedzy na temat mojego tętna, a co za tym idzie możliwości. Myślałam o swoim sercu, czy wytrzyma i biegłam w nieświadomce. To fatalny pomysł i bardzo odradzam.
6. Rozwaga
Nie próbuj niczego sobie na siłę udowodnić i nie patrz na innych
Jeżeli nie możesz przez chwilę biec po prostu idź, podejmij decyzję, że będziesz szedł, ale nie kończ maratonu tylko dlatego, że chwilowo nie możesz biec. Nie porównuj się z innymi, to jest twój maraton i twoja sprawa. Zachowaj spokój i nie przerywaj.

Obecnie biegam dużo więcej w terenie, wielbię bieganie po lesie, a w górach Tatrach po prostu doznaję euforii, choć się tylko ledwo wspinam niby podrygując, że biegnę. Zdarza mi się bez powodu biec kilka godzin, bez żadnego maratonu, ale właśnie po skończonym takim biegu przychodzi jedna z najpiękniejszych myśli o maratonie.
To już nie jest coś niezwykłego, to jest po prostu to co zrobiłeś.

http://pepsieliot.wordpress.com/2012/11/24/sie-biega-i-po-co/

1 komentarz: