niedziela, 20 września 2015

INTENCJA PARADOKSALNA (WAŻNE)

Przedstawioną tu metodę Viktor E. Franki opracował pod nazwą "intencji paradoksalnej" i zadbał o jej spopularyzowanie wśród kolegów po fachu. Wielu terapeutów stosowało ją odtąd przy leczeniu osób cierpiących na stany lękowe i potwierdzało szybkie skutki, jakie pozwalała ona osiągać. Nawet osławiony krytyk szkół psychoterapeutycznych, Szwajcar Klaus Grawe, musiał wyrazić się z uznaniem o "metodzie intencji paradoksalnej". Zasada jej jest przy tym tak prosta, że wydaje się niemal banalna. Otóż przy leczeniu neurotycznych, a więc zbędnych i nieuzasadnionych lęków należy sobie ŻYCZYĆ dokładnie tego, czego się lękamy i to w przesadnej, śmiesznej formie. Życzenie i lęk wzajemnie się bowiem blokują. Niemożliwe jest na przykład życzyć sobie gorąco, aby nastał wreszcie wieczór, a jednocześnie bać się panicznie wieczornego zmroku. Jeśli zatem ktoś się bardzo obawia, że w windzie może stracić przytomność, i wchodzi do niej z mocnym życzeniem, aby "między każdą kondygnacją przynajmniej raz zemdleć, a więc zanim dojedzie do ósmego piętra, popaść osiem razy w omdlenie", to ani raz mu się to nie uda. Zamiast tego dotrze do celu bez lęku.

Jest to fakt, który w każdej chwili można sprawdzić. Paradoksalne życzenie blokuje (neurotyczny) lęk, a komizm zadaje mu definitywny cios. W związku z siłą komizmu jeszcze mała obrazowa historyjka:
Według pewnej starej opowieści żył w średniowieczu w czeskiej krainie rycerz rozbójnik, który budził w całej okolicy lęk i grozę. Dokądkolwiek przybywał w swoich zbójeckich wyprawach, wieśniacy drżeli ze strachu, i już sama wieść o tym, że nadciąga, sprawiała, iż ulegali mu, nie myśląc o żadnej obronie. Pozostawiali swoje zagrody i dobytek, byle tylko ujść z życiem. Pewnego dnia jednak rycerz rozbójnik spadł tak niefortunnie z galopującego konia, że pewna część jego zbroi zaczepiła się o końską uprząż. Aby pędzący koń nie wlókł go za sobą, rycerz chwycił się jego ogona i potykając, biegł za nim. Przedstawiał przy tym tak żałosny widok, że przyglądający się tej scenie wieśniacy wybuchnęli głośnym śmiechem. Od tej chwili cała moc rozbójnika prysła. Kiedy ludzie zaczęli się śmiać, ich strach przed owym rabusiem znikł. Sięgnęli po kosy i cepy, rzucili się na niego i w mig jego i jego towarzyszy przepędzili.

Chociaż w opowieści tej lęk wieśniaków przed brutalnym rycerzem rozbójnikiem był całkowicie uzasadniony, komizm sytuacji dał im siłę do stawienia oporu. Tym bardziej człowiek, który lęka się niepotrzebnie czegoś, co mu w rzeczywistości wcale nie zagraża (np. pająków, zarumienienia się, mdłości itp.), zyskuje dzięki komizmowi siłę przeciwstawienia się własnemu lękowi, a to dzięki temu, że go - nie siebie! - wyśmieje i odmówi mu swego posłuszeństwa. W jego paradoksalnych wyobrażeniach pająki, których się obawia, otrzymują u niego w domu schronienie, czerwone policzki stają się jego "znakiem firmowym", a zdarzające się czasem dolegliwości dają wspaniałą okazję do dni wolnych od pracy. A więc koniec z lękiem!

Co się dzieje? Paradoksalna fantazja nie staje się rzeczywistością, ale lęk wynosi się precz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz